Sobota - ten upragniony, piękny dzień w życiu ucznia. Weekend, wolne od szkoły - od tej udręki, od tego szarego budynku, do którego musicie chodzić 5 razy w tygodniu o wczesnych godzinach. Więc, czy sobota nie jest piękna? Jak tak teraz pomyśleć, to jutro niedziela, a po niedzieli poniedziałek, czyli koniec weekendu... Ale sobota Lucy już się zepsuła, gdyż obudziło ją chrapanie starego traktora. Nie no, tak naprawdę, to chrapanie Natsu. Wyskoczyła z łóżka, będąc strasznie zdenerwowana.
- Wy-no-cha! - krzyknęła do różowo-włosego, zaspanego nastolatka.
- Dzień dobry, Lucy. - wbił twarz w poduszkę, ignorując krzyki przyjaciółki.
- Mam Ci przeliterować słowo ''wynocha"?
- Już podzieliłaś na sylaby.
- Nie denerwuj mnie.
- Już się zdenerwowałaś.
- Ugh, jak ja Ciebie nienawidzę!
- Lubisz, lubisz.
- Natsu... Czy Ty naprawdę chcesz zobaczyć dziewczynę bez makijażu?
Chłopak teraz bał się otworzyć oczy. Leżał, z dalej wbitą głową w poduszkę.
- Lucy, wiesz, już późno, lepiej sobie pójdę. - wybiegł z mieszkania wraz z Happym.
- Tak się pozbywa facetów.
Heartfilia wykonała swoją poranną rutynę, po czym zasiadła do biurka i kontynuowała scenariusz do szkolnego przedstawienia.
Przechadzając się ulicami Magnolii i jednocześnie szukając świątecznych prezentów - ponieważ Erza zawsze była przygotowana do Wigilii 3 tygodnie przed nią - rozmawiała przez telefon ze swoim byłym chłopakiem.
- Nie dzwoń do mnie! - rzuciła telefonem o ziemię, kończąc swoją rozmowę. - Czy na świecie nie ma normalnych facetów? Bo część patrzy na twarz, a druga część na cycki... - mówiąc do siebie, grzebała w torbie w poszukiwaniu miętówek.
W tym samym momencie, coś z wystawy szczególnie przykuło jej uwagę. Był to biały, kudłaty miś z czerwoną, świąteczną czepeczką, trzymający serduszko z napisem ,,Merry Christmas!". Wbiegła do sklepu, by dokonać zakupu.
Juvia, siedząc w parku, patrzyła na niebo. W owym momencie, usłyszała krzyk Lucy. Odwróciła wzrok w jej stronę.
- Juvia! Martwiłam się! - blondynka ją przytuliła.
- Chciałam z Tobą pogadać, ale zobaczyłam, że coś piszesz, więc nie chciałam Ci przeszkadzać. - tłumaczyła się Lockser.
- O czym chciałaś pogadać? - Lucy klapnęła na ławce obok Juvii.
- Miałaś już w życiu taki moment, w którym sama nie wiedziałaś, co czujesz? Kiedy gubiłaś się we własnych myślach? Gdy kogoś Ci brakowało, ale wszystkich od siebie odrzucałaś? - z powrotem spojrzała na niebo.
- Wiesz... Myślę, że-
- Serce to tylko mięso. To uczucia o wszystkim decydują, emocje, które przeżywamy w danej chwili. Ono po prostu bije szybciej, kiedy myślisz o kimś wyjątkowym...
- Więc to tak... Masz kogoś wyjątkowego? - zapytała uśmiechnięta Lucy.
- Powiedzmy. - zaśmiała się Juvia. - Ale to raczej nie to.. to coś innego. Poza tym, cieszę się, że mam Ciebie. Jako wyjątkową przyjaciółkę, oczywiście.
- Ja też cieszę się, że mam Ciebie. Chociaż w Twoim świetle wygląda to inaczej... Ja też kiedyś nie miałam przyjaciół. To, że trafiłam do tej szkoły wiele zmieniło... Śmierć mojej matki również. Teraz czuję się bliższa Natsu, Grayowi, Erzie i reszcie... W końcu czuję, że żyję. - Lucy złapała Juvię za ręce. - Wracajmy! - śmiejąc się i rozmawiając dalej, pobiegły do mieszkania Heartfilii.
- Shiro, daję Ci zadanie. Namąć w życiu Lucy tak, jak potrafisz. Z resztą, wiesz, o co chodzi. Następnie zwab ją tutaj, dobrze?
- Postaram się, Mistrzu. - młody chłopak ukłonił się Jude, po czym wyszedł z olbrzymiej rezydencji.
Krocząc dumnie po ulicach Magnolii, jako jedyny wyróżniał się w tłumie. Był elegancko ubrany i miał
włosy 'na żelu'. Uśmiechał się łagodnie, jednocześnie onieśmielając tym zainteresowaną płeć przeciwną.
Gdy w końcu stanął naprzeciw ubogiego domu, po czym delikatnie zapukał, z budynku wyszła piękna, złotowłosa dziewczyna. Wszystkie pozostałe dziewczęta westchnęły, wyraźnie wyrażając tym niezadowolenie i poszły dalej.
- Hm? Znamy się? - Lucy przeskanowała go od góry do dołu.
- Nie, zapukałem do pierwszego lepszego domu. Chciałem Ci coś oddać... - wyciągnął pęk złotych kluczy i oddał je w ręce Lucy.
- D... - dziewczyna zalała się łzami, tuląc je jednocześnie do piersi (Pewnie zdziwiło Was to, ale dowiecie się później, o co właściwie chodzi dop.aut.) nie potrafiła wydusić nawet słowa.
- Mogę wejść? - zapytał, jednak już po chwili znajdował się w środku, chociaż nie otrzymał żadnej sensownej odpowiedzi.
- L..! - Juvia, zbiegając ze schodów, nagle się potknęła i upadła na Shiro.
- Juvia! - blondynce prawie wypadły złote klucze z rąk.
- Co Ty tutaj robisz?! - niebieskowłosa szybko się podniosła, przecierając lekko oczy, czy to aby na pewno nie jest sen.
- Kopę lat, Juvia-chan! - Shiro potargał jej włosy.
- Odejdź! Nie zbliżaj się ani kroku dalej! Ja...
- Nie tłumacz się. - spojrzał na Lucy, po czym delikatnie zbliżył się do Juvii, co z perspektywy czekoladowookiej wyglądało na pocałunek, i szepnął:
- Nie zdradzę Twojego sekretu.
Lockser jednak nie uwierzyła w słowa "znajomego" i poprosiła Lucy, by jak najszybciej "pozbyła się tego chłopaka".
- Emm, Shiro? Bo my... właśnie wychodziłyśmy. Więc cześć. - wypchnęła zdezorientowanego rudowłosego za drzwi.
- Dziękuję, Lucy... - Juvia padła na kolana i zakryła twarz dłońmi. - Czego chce?
- Wy-no-cha! - krzyknęła do różowo-włosego, zaspanego nastolatka.
- Dzień dobry, Lucy. - wbił twarz w poduszkę, ignorując krzyki przyjaciółki.
- Mam Ci przeliterować słowo ''wynocha"?
- Już podzieliłaś na sylaby.
- Nie denerwuj mnie.
- Już się zdenerwowałaś.
- Ugh, jak ja Ciebie nienawidzę!
- Lubisz, lubisz.
- Natsu... Czy Ty naprawdę chcesz zobaczyć dziewczynę bez makijażu?
Chłopak teraz bał się otworzyć oczy. Leżał, z dalej wbitą głową w poduszkę.
- Lucy, wiesz, już późno, lepiej sobie pójdę. - wybiegł z mieszkania wraz z Happym.
- Tak się pozbywa facetów.
Heartfilia wykonała swoją poranną rutynę, po czym zasiadła do biurka i kontynuowała scenariusz do szkolnego przedstawienia.
Przechadzając się ulicami Magnolii i jednocześnie szukając świątecznych prezentów - ponieważ Erza zawsze była przygotowana do Wigilii 3 tygodnie przed nią - rozmawiała przez telefon ze swoim byłym chłopakiem.
- Nie dzwoń do mnie! - rzuciła telefonem o ziemię, kończąc swoją rozmowę. - Czy na świecie nie ma normalnych facetów? Bo część patrzy na twarz, a druga część na cycki... - mówiąc do siebie, grzebała w torbie w poszukiwaniu miętówek.
W tym samym momencie, coś z wystawy szczególnie przykuło jej uwagę. Był to biały, kudłaty miś z czerwoną, świąteczną czepeczką, trzymający serduszko z napisem ,,Merry Christmas!". Wbiegła do sklepu, by dokonać zakupu.
Juvia, siedząc w parku, patrzyła na niebo. W owym momencie, usłyszała krzyk Lucy. Odwróciła wzrok w jej stronę.
- Juvia! Martwiłam się! - blondynka ją przytuliła.
- Chciałam z Tobą pogadać, ale zobaczyłam, że coś piszesz, więc nie chciałam Ci przeszkadzać. - tłumaczyła się Lockser.
- O czym chciałaś pogadać? - Lucy klapnęła na ławce obok Juvii.
- Miałaś już w życiu taki moment, w którym sama nie wiedziałaś, co czujesz? Kiedy gubiłaś się we własnych myślach? Gdy kogoś Ci brakowało, ale wszystkich od siebie odrzucałaś? - z powrotem spojrzała na niebo.
- Wiesz... Myślę, że-
- Serce to tylko mięso. To uczucia o wszystkim decydują, emocje, które przeżywamy w danej chwili. Ono po prostu bije szybciej, kiedy myślisz o kimś wyjątkowym...
- Więc to tak... Masz kogoś wyjątkowego? - zapytała uśmiechnięta Lucy.
- Powiedzmy. - zaśmiała się Juvia. - Ale to raczej nie to.. to coś innego. Poza tym, cieszę się, że mam Ciebie. Jako wyjątkową przyjaciółkę, oczywiście.
- Ja też cieszę się, że mam Ciebie. Chociaż w Twoim świetle wygląda to inaczej... Ja też kiedyś nie miałam przyjaciół. To, że trafiłam do tej szkoły wiele zmieniło... Śmierć mojej matki również. Teraz czuję się bliższa Natsu, Grayowi, Erzie i reszcie... W końcu czuję, że żyję. - Lucy złapała Juvię za ręce. - Wracajmy! - śmiejąc się i rozmawiając dalej, pobiegły do mieszkania Heartfilii.
...
- Shiro, daję Ci zadanie. Namąć w życiu Lucy tak, jak potrafisz. Z resztą, wiesz, o co chodzi. Następnie zwab ją tutaj, dobrze?
- Postaram się, Mistrzu. - młody chłopak ukłonił się Jude, po czym wyszedł z olbrzymiej rezydencji.
Krocząc dumnie po ulicach Magnolii, jako jedyny wyróżniał się w tłumie. Był elegancko ubrany i miał
włosy 'na żelu'. Uśmiechał się łagodnie, jednocześnie onieśmielając tym zainteresowaną płeć przeciwną.
Gdy w końcu stanął naprzeciw ubogiego domu, po czym delikatnie zapukał, z budynku wyszła piękna, złotowłosa dziewczyna. Wszystkie pozostałe dziewczęta westchnęły, wyraźnie wyrażając tym niezadowolenie i poszły dalej.
- Hm? Znamy się? - Lucy przeskanowała go od góry do dołu.
- Nie, zapukałem do pierwszego lepszego domu. Chciałem Ci coś oddać... - wyciągnął pęk złotych kluczy i oddał je w ręce Lucy.
- D... - dziewczyna zalała się łzami, tuląc je jednocześnie do piersi (Pewnie zdziwiło Was to, ale dowiecie się później, o co właściwie chodzi dop.aut.) nie potrafiła wydusić nawet słowa.
- Mogę wejść? - zapytał, jednak już po chwili znajdował się w środku, chociaż nie otrzymał żadnej sensownej odpowiedzi.
- L..! - Juvia, zbiegając ze schodów, nagle się potknęła i upadła na Shiro.
- Juvia! - blondynce prawie wypadły złote klucze z rąk.
- Co Ty tutaj robisz?! - niebieskowłosa szybko się podniosła, przecierając lekko oczy, czy to aby na pewno nie jest sen.
- Kopę lat, Juvia-chan! - Shiro potargał jej włosy.
- Odejdź! Nie zbliżaj się ani kroku dalej! Ja...
- Nie tłumacz się. - spojrzał na Lucy, po czym delikatnie zbliżył się do Juvii, co z perspektywy czekoladowookiej wyglądało na pocałunek, i szepnął:
- Nie zdradzę Twojego sekretu.
Lockser jednak nie uwierzyła w słowa "znajomego" i poprosiła Lucy, by jak najszybciej "pozbyła się tego chłopaka".
- Emm, Shiro? Bo my... właśnie wychodziłyśmy. Więc cześć. - wypchnęła zdezorientowanego rudowłosego za drzwi.
- Dziękuję, Lucy... - Juvia padła na kolana i zakryła twarz dłońmi. - Czego chce?
------
Jak zwykle perfekcyjny rozdział!
OdpowiedzUsuń~Tfoja Ajko