czwartek, 19 listopada 2015

Rozdział 6 - "Zawód"






Lucy, siedząc od ponad godziny przy biurku, próbowała wymyślić dobry tekst. Trzymając długopis i patrząc na leżące na biurku kartki, nie mogła nic stworzyć. Nie miała tzw. weny twórczej.
- Lucy, weź się w garść! - krzyknęła i zabrała się za pisanie.
Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczyna o imieniu Chris.
- Nie, nie, nie! - zgniotła kartkę i wyrzuciła do kosza.
W gospodarstwie, nieopodal gór, żyła spokojnie dziewczyna o imieniu Chris.
- To na nic... - odłożyła długopis i wyrzuciła kolejną kartkę do kosza. - Nie mam ani trochę weny.
Zrezygnowana, wstała od biurka. Zarzuciła torbę na ramię i wyszła z mieszkania.
- Juvia od godziny jest na mieście, Erza wyjechała do rodziców... A Gray i Natsu - znając życie - śpią. - pomyślała Heartfilia. - Ten cholerny weekend! - tupnęła.
Wszyscy ludzie się na nią patrzyli, jak na wariatkę. Lucy szybkim krokiem poszła dalej.

- To już 16 listopada... - kontynuowała rozmowę z samą sobą. 
Dotknęła połyskującej szyby, przez którą można było dostrzec świąteczną wystawę. Uśmiechnęła się lekko. 
Święta - ten magiczny czas. Został miesiąc i parę dni... Boże Narodzenie najczęściej spędza się z rodziną. Ale... przecież ja nie mam rodziny, pomyślała.
- Kula... śnieżna? - spojrzała na przedmiot, który przykuł jej uwagę.

24 grudnia, 2016

- Tatusiu, tatusiu! Spójrz, mamusia dała mi kulę śnieżną! - mała dziewczynka wtuliła swój prezent do piersi.
- Lucy, nie zawracaj mi głowy takimi głupotami! - krzyknął ojciec dziecka.
- Ale... Dzisiaj Wigilia, a Wigilię spędza się z rodziną! 
- Moja droga, trzymam cię pod tym dachem tylko po to, byś któregoś dnia mi się na coś przydała i wyszła za mąż za kogoś bogatego i znanego! - wypchał ją za drzwi.
Lucy, potrząsając ramionami, zsunęła się na podłogę. Płakała, łkała, szlochała, krzyczała. Miała się za nikogo. Za kogoś, kto został urodzony jako przedmiot do interesów. Bez uczuć, bez marzeń, a teraz... również bez nadziei - bez nadziei na lepsze jutro.

***
- Erza, to nie tak! - Jellal złapał dziewczynę za rękę.
- Właśnie widać! Nie tłumacz się, bo wychodzisz na jeszcze większego idiotę! - wyrwała mu się.
- Przyjeżdżasz tu tak rzadko... zbyt rzadko... - powiedział szeptem.
- Nie zmieniaj tematu! Nienawidzę cię! - szkarłatnowłosa, ciągnąc za sobą walizkę, wsiadła do pierwszego lepszego pociągu.

Blondynka doszła do jakiejś dziwnej dzielnicy, ale... to już nie była Magnolia. Nie tętniło w niej życiem, nie było tam czuć... szczęścia. Jedyne, co dało wyczuć się w powietrzu, to ból i cierpienie. Wszyscy patrzyli na nią, akby była jakąś sensacją. W sumie... to była sensacją - wszyscy ludzie mieli na sobie podarte ubrania, a ona jako jedyna się wyróżniała.
- Przepraszam... - podeszła do jakiejś kobiety. - Czy mogłabym wiedzieć, co to za... miejsce? - zapytała grzecznie.
- To Aleja Nieskończoności. - odpowiedziała staruszka.
- A-Ale...
- Drogie dziecko, zgubiłaś się? - tym razem, to staruszka zadała pytanie Lucy.
- Tak jakby...
- Możesz przenocować u mnie. - uśmiechnęła się, po czym lekko uchyliła drewniane drzwi. - Zapraszam... - powiedziała ze zgrozą w głosie.
- N-Nie chcę robić pro~ - Heartfilia została wepchnięta do środka siłą.
Wewnątrz nie było zbyt "ciekawie". Drewniane ściany i podłogi tak, jak na zewnątrz. Drewniane blaty i stół, oraz mała sofka, przed którą leżał poniszczony dywan, dwa małe materace oraz komódka.
- Jesteś głodna? - starsza pani wyciągnęła z lodówki wszystko, co miała.
- Nie, dziękuję...
- Nie powinnaś wybrzydzać.
- Ale... Wy sami nie macie co jeść. Ja wcale nie wybrzydzam, po prostu, nie chcę zabierać jedzenia potrzebującym.
- N-Na... Rozumiem. - tym razem, jej uśmiech był o wiele szczerszy.
- Ma Pani piękny uśmiech.
- Nikt mi nigdy tego nie powiedział... - Lucy zawstydziła staruszkę, prawiąc jej komplement.`Gdy kobieta się odwróciła, blondynka już spała.

Około 1 rano...
Kobieta wyjęła z małej szufladki nożyczki. Podeszła do śpiącej dziewczyny. Schyliła się nad nią i chwyciła jej włosy.
- Prawdziwe złoto...
Ciap
- H-Hę? - Lucy obudziła się. Spojrzała na swoje włosy. - C-Co... - zaczęła głośno oddychać. - Dlaczego...? Ja Pani ufałam... Myślałam, że jest Pani inna, niż wszyscy ludzie stąd! - wstała, podniosła swoją torbę z podłogi i wybiegła z chatki staruszki.

Nie mogła zrozumieć postępowania kobiety, której zaufała. Biegła przed siebie. Dotarła do Magnolii, jednak... o tej godzinie mogły kręcić się w niej niebezpieczne typy.

- Happy, Lucy dziś do nas nie zadzwoniła? - zaczął Natsu.
- Ani razu. - odpowiedział przybity exceed.
- W takim razie, zaspamimy jej skrzynkę odbiorczą! - w oczach chłopaka pojawiły się iskierki.
- Natsu... Lucy do nas nie dzwoniła. Ona codziennie do nas dzwoni, codziennie.
- A teraz nie odbiera...
- Hmmm, może dlatego, że jest 01:17, geniuszu! - Happy walnął w głowę przyjaciela.
- Zapomniałeś, że dzisiaj sobota? Lucy w soboty siedzi przy tych swoich opowiadaniach do 3 rano.
- Aye...
- Lepiej chodźmy sprawdzić.

Ci ludzie nie wyglądają na miłych, pomyślała blondynka. Nie, oni na pewno nie są mili, ciągle myślała o dwóch mężczyznach, stojących około 5 metrów dalej od niej. Ruszyła do przodu.
- Hej, dziewucho, gdzie tak gnasz? - jeden z nich pchnął ją tak mocno, że odleciała na ścianę kamienicy.
- Niezłe ma. - drugi już macał piersi Heartfilii.
Dziewczyna zamarła. Zaczęła się wiercić, krzyczeć, wyrywać i... nic. Coraz większa sterta strzępów jej ubrań leżała na chodniku. Mężczyzna oblizał się, po czym pocałował Lucy.
T-To... mój pierwszy..., w tym momencie, usłyszała kroki.
- Nowa zdobycz? - zapytał niski staruszek.
- Tak, szefie. Niech szef spojrzy na jej cycki.
- Niezły towar. Zgadzam się. - odsunął się kawałek, aby jego pracownicy mogli ''wypróbować" dziewczynę.
Zdarli z niej resztki ubrań i zaczęli składać pocałunki na wszystkich częściach jej ciała. Jako odpowiedź, słyszeli tylko ciche jęki. Heartfilia nawet nie protestowała. Ich było pięciu, ponieważ przyjechał jakiś staruszek z dwoma kolejnymi. Co jedna, drobna dziewczyna mogła zdziałać?
- Dranie... - usłyszeli czyiś głos. - Nie nauczono was szacunku do kobiet? - wściekły Natsu przywalił dwóm naraz z pięści. - Wytrzymaj jeszcze chwilę... - chłopak zwrócił się do Lucy i posłał jej ciepły uśmiech.
- Dobrze. - również się uśmiechnęła.
Czy to nie jest dziwne? Pomimo okoliczności, ciągle byli w stanie się uśmiechać.
Tym razem uderzył ich ognistą pięścią. Walka wcale nie była wyrównana, jednak to Natsu wygrywał.
Mężczyźni uciekli, zostawiając po sobie jedynie kurz.
- Masz. - Natsu zdjął swoją bluzę i okrył nią Lucy.
- Dzięki... Tak właściwie, to jak mnie znalazłeś? - zapytała dziewczyna.
- Bo nie dzwoniłaś!
- Że co..?
- Zawsze do nas dzwonisz - codziennie. - stwierdził Natsu.
- Bo... bo jest mi nudno! - zaczęli iść w stronę mieszkania blondynki.
- Mhm.
- Mhm.
- Jak dwójka kochanków. - Happy się zarumienił.
- ZAMKNIJ SIĘ! - wrzasnęli.
- Jeszcze się wypierają... Coś musi być na rzeczy! Powiem MIRZE! - Exceed dumnie klepnął się w pierś i szepnął do siebie "Och, Happy, jaki ty jesteś wspaniały''.
- A tylko spróbuj powiedzieć Mirze takie bzdury, to wyrwę Ci całą sierść i wydłubię oczy! - Lucy groźnie spojrzała na kota.
- A-Aye...
Szli dalej, śmiejąc się z różnych rzeczy. Skończyło się na tym, że Natsu nocował u przyjaciółki, ale musiał spać na kanapie.

-----


2 komentarze:

  1. Przeczytałam! Pierwszy raz coś przeczytałam..
    Czekaj, Akihisa mnie nie poznaje!
    JEST! (XD)
    Nawet nie zna mego bloga! HAAAA, ŁYSO MU!
    Łyso Ci pało!
    ~Tfoja Ajko ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pierwszy raz"?
      Nie noo, teraz to mi serduszko złamałaś xD A wcześniej to moich pięknych (że aż wcale) rozdziałów nie czytałaś? ;<

      Usuń

Szablon wykonała Domi L