Przez okno wdarły się promienie słoneczne, tym samym budząc śpiącą nastolatkę. Jej blond włosy w promieniach słońca wyglądały przepięknie. Lekko przetarła oczy. Wstała i poczłapała do łazienki. Po wykonaniu swojej porannej rutyny, narzuciła torbę na ramię i wyszła przed dom. Westchnęła:
- Juviaa, spóźnimy sięę...
- Już jestem! - niebiesko-włosa wprost 'wyleciała' z mieszkania.
- Powinnaś być bardziej ostrożna. Dodatkowo, mamy 10 minut na dojście do szkoły, a to w cholerę daleko...
- Cóż, to przeze mnie, a więc stawiam przejażdżkę autobusem- - Lucy spojrzała na nią.
- Lepiej chodźmy. - zaczęła iść w stronę Akademii. - Niedawno zaczęłaś pracę w cukierni, a ja... No właśnie, ja też muszę znaleźć sobie pracę. Coś, co byłoby dla mnie idealne... ale jednocześnie, musi być to praca dorywcza.
- Lucy, nalegam, pojedźmy autobusem! Zostało nam niecałe 7 minut. Za nic w świecie nie zdążymy..
- Autobusem tym bardziej! No chodź! - złapała Juvię za rękę.
Biegły przez Magnolię. Na zegarze w centrum miasta wybiła godzina 8:00. Szczególnie w tym czasie, na głównym placu roiło się od mieszkańców, z powodu zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. Dziewczyny zostały rozdzielone przez ten tłum, przez co musiały pójść do szkoły oddzielnie.
- Jak to ona się nazywała? A, no tak, Lucy. Córeczka szefuńcia. - szedł, jedząc jabłko. - Będę musiał zapisać się do tej szkoły... Ach~, za dużo z tym zachodu. Ale Juvia... Robi się interesująco. - wyrzucił ogryzek do kosza.
Chodząc po miasteczku, zaglądał do różnych sklepów w poszukiwaniu prezentu dla Juvii. Tylko czego od niej chciał? Może po prostu wpadła mu w oko?
Lucy podczas zajęć bazgrała serduszka w zeszycie, myśląc o czymś zawzięcie, Levy potajemnie wyjęła książkę z plecaka i zaczęła ją czytać, Gajeel myślał nad nową balladą, Gray zastanawiał się, z czego zrobić udaną bekę, Juvia była jakaś nieobecna, zaś Natsu... on nie robił nic. Nie myślał, nie słuchał, nie bazgrał, nie czytał... po prostu siedział.
- Czy ktoś pamięta, w jaki sposób narodzenie się magii pomogło przemysłowi? - zapytał nauczyciel, poprawiając okulary.
Nikt się nie zgłaszał.
- Cóż za mądra i aktywna klasa... - westchnął. - No dobrze. A więc, magia przyczyniła się do wielu ważnych czynników, typu-
- Ludzie zarabiają na magii, powstały gildie magów, w których gromadzą się Magowie, powstały specjalne zlecenia dla Magów.. Takie osoby mogą pomagać ludziom, jak i również tym samym na tym zarabiając. - powiedziała Lucy, dalej bazgrząc coś w zeszycie.
- Tak, wymieniłaś parę dość istotnych czynników. Czy jednak myślicie, że powstanie magii przyniosło same dobre skutki?
- Chyba tak. - równocześnie powiedziała klasa.
- Otóż nie. Jak wiecie, nie każdy Mag stoi po tej dobrej stronie. By zachować równowagę, powstały również mroczne gildie. Osoby, które do nich dołączają, stają się złe do szpiku kości i nie pomagają ludziom, lecz im szkodzą. Przez to, ludzie na początku nie chcieli, by światem zawładnęła (nazywana przez nich "cholerne magiczne urojenia") magia, woleli żyć w spokoju, z daleka od tych dziwnych zjawisk. Poza tym, pradawne istoty nazwane Smokami 'ożyły', chociaż nadal wyczynem jest spotkać takiego gagatka. Skoro mowa o Smokach, to właśnie dzięki nim powstali Smoczy Zabójcy. Są Smoki pozytywnie nastawione, które chcą współistnieć z ludźmi, ale istnieją też te, które niszczą wszystko na swojej drodze.
- Na przykład Acnologia?
- Tak.
Zadzwonił dzwonek. Była to już ostatnia lekcja na dziś, więc wszyscy skierowali się do swoich domów.
- Lucy, dlaczego jesteś wegetarianką? - zapytał Natsu.
- Cóż... jak patrzę na mięso, myślę sobie, że to kiedyś żyło tak, jak my, ale zostało zabite i właśnie przede mną leży na talerzu, a ja mam to zjeść...
- Ale "to" jest pyszne! Idziesz dziś do mnie, dam Ci do spróbowania mięso na łagodnie, ostro i bardzo pikantnie.
- Są takie rodzaje mięsa?
- To jest właśnie "kuchnia Natsu". - stwierdził Happy. - Ale nie martw się. Ostatnio jego dania są coraz bardziej strawne..
- "Coraz bardziej strawne"? Czyli wcześniej takie nie były...?
- Pojutrze Wigilia klasowa. Co robisz w Wigilię, Lu-chan? - do ich rozmowy dołączyła Levy.
- Pewnie zrobię sobie małą kolację z Juvią. Levy-chan, Ty spędzasz Wigilię z rodzicami?
- Cóż, nie. Moi rodzice pracują w Wigilię.. - podrapała się po głowie. - Dla mnie ten dzień jest taki, jak każdy... z resztą, co roku tak jest, więc chciałabym zrobić coś dla odmiany. Mogę się do was przyłączyć? - zapytała lekko zarumieniona.
- Tak, oczywiście. - Lucy się uśmiechnęła.
- W zasadzie, to cała nasza banda poza Wendy spędza Wigilię w pojedynkę. Może zaprosimy też Graya i Erzę? - zaproponował Natsu.
- Tak! Im nas więcej, tym weselej.
- Ale teraz porywam "Lu-chan"! Do jutra~! - różowo-włosy złapał przyjaciółkę za rękę i pobiegł z nią do swojego domu.
- Wolisz łagodnie, ostro, czy bardzo pikantnie?
- Natsu, ja nie lubię mięsa, nie mam zamiaru tego jeść!
- Ach, tak? - podrapał się po brodzie. - W takim razie, wepchnę Ci to do ust siłą! - nim blondynka zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, co chce zrobić jej przyjaciel, ten znajdował się już parę milimetrów przed nią, trzymając w dłoni widelec z kawałkiem mięsa.
- Powiedz "Am"! Smacznego~ - wepchnął jej owy widelec do ust.
Dziewczyna zrobiła się cała zielona. Z trudem połknęła to "mięso", chociaż według niej, to była spalenizna.
- Widzę, że nawet gotować nie umiesz - westchnęła. - Same problemy z Tobą. - zdjęła mu fartuch z szyi i założyła na siebie, po czym podeszła do kuchenki. - C-Co to jest?!
- Danie.
- "Danie"? TO COŚ nazywasz "daniem"?!
- Skoroś taka mądra, to sama coś ugotuj! - usiadł.
Blondynka wyjęła potrzebne gary i składniki:
- Przyjmuję wyzwanie! - mrugnęła do niego.
Zręcznie machnęła patelnią i postawiła ją na rozgrzanej kuchence. Odpowiednio doprawiła mięso - tak, by nie było za słone czy też za słodkie oraz żeby nie było też zbyt łagodne lub pikantne - i położyła je na patelnię.
- Ale ładny zapach! Kiedy Natsu gotuje, czuć tylko smród, jakby coś się paliło. - powiedział Happy, siedzący na blacie obok Lucy.
- Czyli jecie tylko spaleniznę..? - westchnęła po raz kolejny. - Natsu, lepiej nie gotuj nic na Wigilię klasową, przynieś coś kupnego... - zaśmiała się.
- Ha, ha, ha, bardzo śmieszne.
Już usmażone mięso położyła na talerzu. Przyrządziła sos z ketchupu i majonezu, po czym polała nim całość. - Bon appetit.
Różowo-włosy wziął widelec, podszedł do talerza i spróbował dania.
- To jest... pyszne! Jak zaliczę level up, to też tak będę umiał.
- W każdym bądź razie, daleko Ci do tego "level upa". - uśmiechnęła się.
- Jeszcze będę gotował lepiej od Ciebie.
- Ach tak? Zaczekam na ten piękny dzień.
- Jeszcze będę gotował lepiej od Ciebie.
- Ach tak? Zaczekam na ten piękny dzień.
...
Nadszedł dzień Wigilii klasowej. Wszyscy szli do szkoły we wspaniałych nastrojach, licząc na wspólne ucztowanie. Nie chodziło tylko o to - można się domyślić, iż to był ostatni dzień szkoły przed wolnym, więc gnali ile sił w nogach, by mieć szkołę "za sobą". Lucy tegoż dnia wpadła na nieznanego jej wcześniej chłopaka. Był wysoki, miał ciemno granatowe włosy, niemalże czarne oczy i był naprawdę przystojny oraz dobrze zbudowany.
- Przepraszam. - powiedział szybko.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się.
Jej uśmiech przebijał tysiące innych uśmiechów. Wyglądała tak pięknie wtedy, gdy śnieg sypał się z nieba.
- N-Nazywam się Naoki. - zająknął się.
- Ja jestem Lucy, miło mi Cię poznać. Przepraszam, może innym razem pogadamy, śpieszę się. - lekko machnęła ręką na pożegnanie i wbiegła do budynku.
- Lu-chan! - Levy jako pierwsza dostrzegła stojącą w progu blondynkę.
Podbiegła do niej i ją przytuliła.
- Przepraszam, spóźniłam się.. - podrapała się po głowie.
- Nie wyszłaś razem z Juvią?
- Wyszłyśmy razem, ale miałam coś jeszcze do załatwienia na mieście.
Zaczęła szukać Natsu wzrokiem. Gdy wreszcie ich spojrzenia się zetknęły, ten krzyknął radośnie:
- Yo, Lucy!
- Cześć. - podeszła do niego.
- Zapomniałam czegoś z szatni... - burknęła Erza.
- Czego? - zapytała Heartfilia.
- Torebki z prezentami dla całej klasy... Ugh, muszę po to-
- Nie szkodzi, ja pójdę. - Lucy, nie czekając na reakcję, wyszła z klasy i ruszyła do szatni.
- Hm~, gdzie mogła położyć tą torebkę? - zaczęła prowadzić jakże mądrą rozmowę z samą sobą.
Ktoś delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. Na początku myślała, że któryś z przyjaciół robi sobie z niej żarty, więc odwróciła się ze złowrogim wzrokiem. Ujrzała osobę, której nigdy wcześniej nie widziała. Był to chłopak, którego spotkała chwilę temu, przed akademią.
- Nie mogłem przestać myśleć o Tobie... Ciągle widzę Twój uśmiech przed oczami. Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - szepnął jej do ucha.
- Na...oki-kun? - zająknęła się.
- Zapamiętałaś moje imię. Jednak cuda się zdarzają. - zaśmiał się, po czym również delikatnie, odwrócił głowę Lucy w swoją stronę. - Jesteś zdziwiona? Nie rozumiem. Na Twoim miejscu, byłbym wystraszony.
- Przestań. - stanowczo go od siebie odsunęła. - Nie ruszają mnie takie zagrania. Jestem przyzwyczajona do tego, że niektórzy faceci są naprawdę nachalni, ale Ty przeginasz. Twoje słowa brzmią nieco jak groźby. Czy mogę wiedzieć, co planujesz?
- Chcesz wiedzieć, co planuję? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Kosmyki włosów osunęły się mu z czoła. Tym razem, nie czuło szarpnął blondynką i rzucił nią o ławkę. Zaczął nachalnie ją obmacywać po całym ciele.
- Puszczaj! - ręką szukała jakiegokolwiek przedmiotu, czegoś solidnego, czym mogłaby przywalić chłopakowi w ten pusty cymbał.
Natrafiła na czyjąś znajomą, ciepłą dłoń.. Szeroko otworzyła oczy, by upewnić się, że to na pewno on. Obok niej stał mocno zdenerwowany Natsu. Poczuła, że jest bezpieczna. Różowo-włosy odepchnął Naokiego od dziewczyny, po czym złożył pocałunek na jej czole. Spaliła buraka.
Naoki parsknął i wyszedł z akademii.
- Dziękuję Ci... sama nie wiem, który już raz mnie uratowałeś. - naburmuszyła się. - Sama bym dała radę!
- Nie wyglądało to tak, jakbyś dawała radę.
- Nie ważne. Czy... mógłbyś po prostu mnie przytulić?
Lekko zdziwiony, przytulił blondynkę.
- Dziękuję...
- Przepraszam. - powiedział szybko.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęła się.
Jej uśmiech przebijał tysiące innych uśmiechów. Wyglądała tak pięknie wtedy, gdy śnieg sypał się z nieba.
- N-Nazywam się Naoki. - zająknął się.
- Ja jestem Lucy, miło mi Cię poznać. Przepraszam, może innym razem pogadamy, śpieszę się. - lekko machnęła ręką na pożegnanie i wbiegła do budynku.
- Lu-chan! - Levy jako pierwsza dostrzegła stojącą w progu blondynkę.
Podbiegła do niej i ją przytuliła.
- Przepraszam, spóźniłam się.. - podrapała się po głowie.
- Nie wyszłaś razem z Juvią?
- Wyszłyśmy razem, ale miałam coś jeszcze do załatwienia na mieście.
Zaczęła szukać Natsu wzrokiem. Gdy wreszcie ich spojrzenia się zetknęły, ten krzyknął radośnie:
- Yo, Lucy!
- Cześć. - podeszła do niego.
- Zapomniałam czegoś z szatni... - burknęła Erza.
- Czego? - zapytała Heartfilia.
- Torebki z prezentami dla całej klasy... Ugh, muszę po to-
- Nie szkodzi, ja pójdę. - Lucy, nie czekając na reakcję, wyszła z klasy i ruszyła do szatni.
- Hm~, gdzie mogła położyć tą torebkę? - zaczęła prowadzić jakże mądrą rozmowę z samą sobą.
Ktoś delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. Na początku myślała, że któryś z przyjaciół robi sobie z niej żarty, więc odwróciła się ze złowrogim wzrokiem. Ujrzała osobę, której nigdy wcześniej nie widziała. Był to chłopak, którego spotkała chwilę temu, przed akademią.
- Nie mogłem przestać myśleć o Tobie... Ciągle widzę Twój uśmiech przed oczami. Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - szepnął jej do ucha.
- Na...oki-kun? - zająknęła się.
- Zapamiętałaś moje imię. Jednak cuda się zdarzają. - zaśmiał się, po czym również delikatnie, odwrócił głowę Lucy w swoją stronę. - Jesteś zdziwiona? Nie rozumiem. Na Twoim miejscu, byłbym wystraszony.
- Przestań. - stanowczo go od siebie odsunęła. - Nie ruszają mnie takie zagrania. Jestem przyzwyczajona do tego, że niektórzy faceci są naprawdę nachalni, ale Ty przeginasz. Twoje słowa brzmią nieco jak groźby. Czy mogę wiedzieć, co planujesz?
- Chcesz wiedzieć, co planuję? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Kosmyki włosów osunęły się mu z czoła. Tym razem, nie czuło szarpnął blondynką i rzucił nią o ławkę. Zaczął nachalnie ją obmacywać po całym ciele.
- Puszczaj! - ręką szukała jakiegokolwiek przedmiotu, czegoś solidnego, czym mogłaby przywalić chłopakowi w ten pusty cymbał.
Natrafiła na czyjąś znajomą, ciepłą dłoń.. Szeroko otworzyła oczy, by upewnić się, że to na pewno on. Obok niej stał mocno zdenerwowany Natsu. Poczuła, że jest bezpieczna. Różowo-włosy odepchnął Naokiego od dziewczyny, po czym złożył pocałunek na jej czole. Spaliła buraka.
Naoki parsknął i wyszedł z akademii.
- Dziękuję Ci... sama nie wiem, który już raz mnie uratowałeś. - naburmuszyła się. - Sama bym dała radę!
- Nie wyglądało to tak, jakbyś dawała radę.
- Nie ważne. Czy... mógłbyś po prostu mnie przytulić?
Lekko zdziwiony, przytulił blondynkę.
- Dziękuję...
Wesołych! Akihisa mnie nadal poznaje?
OdpowiedzUsuńNaoki jest cudem. Takim zboczeńcem.
Ale wolę Tomoe. Nyaa.
Bay bay *-*
Zboczeniec jest cudem? ;o; Nie ogarniam Twojej logiki, naprawdę. xD
UsuńWiem kotku, nikt mnie nie ogarnie *.*
Usuń*o*
PRZECIEŻ WSZEDŁ PRZEZ OKNO, I SPAŁ NA MOIM ŁÓŻKU! XD
Nie jest tragicznie, ale nie jest też dobrze. Śpieszysz się. Bardzo się śpieszysz, a powinnaś bardziej zwracać uwagę na opisy, zatrzymywać się przy niektórych scenach, a niektóre po prostu wyrzucić.
OdpowiedzUsuńTragicznych błędów nie widziałam, więc w tej kwestii jest tutaj dobrze.
I jeszcze nie pasuje mi tylko słodycz między Natsu i Lucy, ale to tylko moje zdanie, bo nie za bardzo po prostu lubię takie sceny.
Weny, czasu i sprawnego kompa!
Pozdrawiam
Dziękuję za uwagi. Poprawię się, zwrócę uwagę na opisy i też postaram się, by było nieco mniej tej 'słodyczy' między Natsu i Lucy.
UsuńPozdrawiam i również życzę weny ;)