sobota, 3 października 2015

Rozdział 3 - "Jak być ślepym na te łzy?"





Po powrocie, bezwładnie padła na łóżko. Nie chciała przestać płakać. Skuliła się, jej ramiona delikatnie się potrząsały - same z siebie. Ciało nie było jej posłuszne. Nie hamowała się, była tam tylko ona, jej smutek po utracie kogoś bliskiego i lęk. Bała się, że straci jeszcze kogoś, a wiedziała, że życie i śmierć może jej odebrać wszystkich przyjaciół. Po kilku minutach nieustannego płaczu, po prostu zasnęła.
Rok 2007, 3 lipca

- Jude, musisz zacząć zajmować się córką, ona potrzebuje ojca. - rzekła kobieta w granatowej,
bogatej sukni, trzymająca dziecko zawinięte w różowy kocyk.
- Wiem, pamiętam, Laylo. - uśmiechnięty ojczulek podszedł do żony, po czym ucałował ją w czoło i wziął na ręce swoją córeczkę. 
- Jesteście do siebie bardzo podobne. - stwierdził, przytulając niemowlę do piersi.
- Wszyscy to powtarzają. - zaśmiała się kobieta. Jude, delikatnie ułożył Lucy w łóżeczku. Nie wiedział, co się dzieje z jego żoną. Zaczęła upadać, złapał ją w ostatniej chwili.
- Laylo, co się stało? Wezwać lekarza! - krzyknął. 

- Matka Lucy została przetransportowana do szpitala. - powiedział pewien mężczyzna, patrząc na swojego przyjaciela.
- To dobrze. Ostatnio słyszałem, że urodził Ci się syn. - ojciec dziewczynki podrapał się po brodzie.
- Tak. Jest naprawdę uroczy. - szeroko się uśmiechnął.
- Znalazłem kandydata na męża dla mojej córki. Mogą być z tego niezłe zyski. - stwierdził Jude, po krótkim zastanowieniu.
- Też racja.
Rok 2013, 18 listopada

- Tatusiu, gdzie mama? Dokąd idziemy? - zapytała dziewczynka o pięknych, czekoladowych oczach i blond włosach.
- Chcę poznać Cię z Twoim narzeczonym. - odpowiedział jej obojętnym tonem głosu.
- A-Ale tatusiu, ja nie chcę! - blond-włosa zaczęła się wyrywać i płakać. 
- Nie masz nic do gadania, rozumiesz? - szarpnął ją za małą rączkę.
- T-Tak... - zamilkła, zwieszając głowę w dół. 
Ojciec Lucy pchnął drzwi i wprowadził córkę do wielkiego pomieszczenia:
- Mój przyjacielu, jak dobrze Cię widzieć! - słychać było męski głos z końca sali. 
- Może od razu przejdźmy do formalności? - zapytał.
- Dobrze. Synku, chodź! - zaczął iść z synem w stronę Jude i Lucy. - Zaprowadź ją do swojego pokoju. - chłopiec kiwnął głową, złapał Lucy za rączkę i zaczął prowadzić w stronę swojego pokoju.

Weszli do środka. Przy oknie stało duże łóżko z niebieską pościelą i granatowym baldachimem. Na środku położony był biały, puchaty dywan. Przy łóżku stała komoda, a po prawej stronie biurko, fotel i laptop. W kącie pokoju stał drewniany stolik z trzema pufami indygo, a okno zasłonięte było przeźroczystą firanką. 
- Siadaj. - wzrokiem wskazał jedną z puf. Dziewczynka niechętnie usiadła, mając wzrok wbity w podłogę. - Jak się nazywasz? - usiadł na przeciwległej pufie.
- Lucy. - odpowiedziała.
- Nie ciekawi Cię, jak ja mam na imię?
- Niezbyt... Czy Ty chcesz się ze mną ożenić, gdy dorośniemy? Czy będziemy szczęśliwi? Czy będziemy w stanie spędzić razem życie? - podniosła lekko głowę, ukazały się jej zapłakane oczy.
- Będę dla Ciebie wspaniałym mężem, nikt nie będzie mógł Ci zagrozić. - zaśmiał się.
- Naprawdę? - zachichotała.
- Tak! I będziemy żyć razem długo i szczęśliwie, jak w bajkach!
- Super! - podniosła się z miejsca, lekko zarumieniona. - Dziękuję!

Rok 2023 (teraźniejszość)

- Jest z nią źle... Nie odezwała się nawet słowem, gdy wracaliśmy. - rzekła szkarłatno-włosa dziewczyna.
- Nawet bardzo... - podkreślił Gray.
- Nie lepiej będzie po prostu do niej iść? - zapytał różowo-włosy chłopak. Po paru sekundach, wyskoczył z Happy'm oknem i tyle było go widać. Poszedł do mieszkania Lucy.

- Happy, jesteśmy tu drugi raz. - podrapał się po brodzie.
- Aye.
- Może... wejdziemy oknem! - w jego oczach pojawiły się gwiazdki.
- Aye! - w oczach kotka również. Zrobili tak, jak powiedział Dragneel. 
Przerazili się tym, co zobaczyli. Osoba, którą chcieli pocieszyć, leżała na łóżku... Kołdra była wymoczona krwią Heartfilii.
- LUCY! - krzyknęli równocześnie, budząc tym samym sąsiadów.
- Wybaczcie... - powiedziała, lekko przymykając oczy. - Czy mama czuła to samo, umierając? Czy on też to czuł, umierając? - zapytała ledwo słyszalnym głosem.
- Powód śmierci Twojej mamy był zupełnie inny! Nie zostawiaj nas, nie zamykaj oczu! - różowo-włosy wziął ją na ręce i pobiegł do najbliższego szpitala najszybciej, jak mógł.

Wbiegł, jak oszalały:
- Proszę jej pomóc! - krzyknął. Recepcjonistka kliknęła jakiś guzik pod ladą.
- Lekarz będzie za 2 minuty! - krzyknęła, podbiegając do Natsu trzymającego Lucy.
Niebieski kot płakał, różowo-włosy panikował. W końcu, po minucie, która wydawała się być wiecznością, przybiegł lekarz i zabrał Lucy na salę.

Nie trwało to zbyt długo. Minęło... jakieś 20 minut?
- Stan Twojej przyjaciółki nie jest ciężki, powinna z tego wyjść. - jednak to nie pocieszyło Dragneel'a.
- Tak właściwie, co jej się stało? - zapytał, wstając z krzesła.
- Jej bliscy powinni być przy niej, bo... - na chwilę przestał mówić, poprawił okulary. - To była próba samobójcza.
- CO?! - chłopak wzdrygnął i padł na krzesło. - Lucy chciała się zabić?!
- Proszę się uspokoić. Możesz wejść do niej teraz, obudziła się. - odszedł, grzebiąc w papierach.
Bez zastanowienia, pchnął szpitalne drzwi prowadzące do sali segregacji. Zaczął mierzyć wszystko wzrokiem, aż w końcu natrafił na swój cel. Już spokojniej, usiadł na fotelu obok jej łóżka:
- Przepraszam... - wybełkotała, lecz on jej nie odpowiedział. Lekko uniósł rękę, po czym znowu ją obniżył, kiwając głową na "nie". 
- Po prostu obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz. - rzekł poważnie.
- Obiecuję... - odwróciła wzrok w drugą stronę.
- Nie powiem o tym pozostałym, nie martw się... - uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję! - również się uśmiechnęła. 
- Panu dziękuję, - lekarz spojrzał na Natsu. - A Pani zostanie u nas na oddziale na noc. - rzucił w jej stronę szpitalną piżamę. 
- Dobrze... - poszła w stronę łazienki. Wróciła już przebrana. Różowo-włosy wybuchł śmiechem.
- Z czego się śmiejesz?! - syknęła naburmuszona.
- Z Ciebie! - złapał Happy'ego za łapkę i wybiegł ze szpitala. - Do jutraa~! - zarzucił radośnie.
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem i pomyślała Idiota... Ale i tak go lubię, a może... walnęła się w głowę i położyła do łóżka. Zasnęła bardzo szybko, wyrzucając z siebie bolesne myśli.
...

Na zegarku wybiła 7 rano. Czerwono-włosa niechętnie wstała. Od razu skierowała się w stronę łazienki. Wzięła prysznic, uczesała się i ubrała. Poszła do kuchni z celem zrobienia śniadania. Gdy już upichciła naleśniki (które bardzo szybko zniknęły z talerza), znowu poszła do łazienki i umyła zęby. Założyła buty i kurtkę, zarzuciła torbę na ramię i wyszła z domu. 
Szła już około 15 minut, gdy w końcu zza budynków wyłoniła się brama akademii. Pchnęła ją i weszła do środka. Zeszła schodami na dół i ruszyła w stronę szatni. Zdjęła kurtkę, zawiesiła na swoim wieszaku, złapała za worek, po czym zmieniła też buty. Odwiesiła worek. Wtedy, do szatni weszli Natsu i Gray. 
- Natsu, byłeś u Lucy? Co u niej? - Erza od razu zadała mu dręczące ją pytania.
- Powiedziała, że... Że dzisiaj nie przyjdzie. - odpowiedział szybko.
- Więc pójdziemy do niej po szkole i powiemy, co było dzisiaj na zajęciach. 
- Taak, w końcu dzisiaj mamy temat o posługiwaniu się magią... - Gray podrapał się po głowie, zdejmując płaszcz w tym samym czasie.
- Chyba każdy wie, jak to się robi. - stwierdził Natsu
- Ale i tak do niej pójdziemy. - rzekła Erza.
- No dobra... Mam nadzieję, że już jest w domu. - powiedział w myślach.
Zaczęły się lekcje. Dzisiaj wychodzili już o 13:30, ponieważ mieli ich tylko 6. 

13:28, 13:29 i w końcu... 13:30. Erza, Gray, Natsu i Happy jako pierwsi wybiegli z sali. Szybko narzucili na siebie kurtki w szatni, zmienili buty i pobiegli do domu Lucy. 
...

Od 2 godzin leżała w łóżku, wyglądając przez okno. Złapała za czyste kartki i chwyciła długopis. Słowa same z niej wypływały. Odleciała do innego świata - świata wyobraźni, literackiego, nierzeczywistego świata.
Gdy w końcu się otrząsnęła, zauważyła nad jej głową przyjaciół czytających to, co właśnie napisała:
- Ty serio nieźle dobierasz słowa! - krzyknął Gray.
- Lucy, jestem pod wrażeniem. - dodała Erza.
- C-Co tutaj robicie?! - schowała kartki do szuflady i zamknęła ją na klucz.
- Chcieliśmy zobaczyć, co u Ciebie. - powiedział Natsu.
- Więc... Spakowałam już prawie wszystkie rzeczy mamy. Postanowiłam, że oddam je biednym. Zostawię sobie tylko jedną rzecz... - ze smutnym uśmiechem wyszła z pokoju. Po chwili wróciła z sukienką, w której jej mama przeżyła swój ostatni dzień. Wtuliła się w nią. Czuła zapach i obecność matki. Złożyła sukienkę i włożyła pod poduszkę.
- To słodkie... - cichym tonem rzekła Erza. Gray i Natsu się uśmiechnęli. Wtulili się w blondynkę, która jakoś dała radę powstrzymać się od płaczu. 
- Dziękuję, że jesteście. - spojrzała na nich z radością w oczach, po czym spojrzała na poduszkę, pod którą leżała sukienka jej matki. - Dziękuję za te wszystkie chwile, mamo... - powiedziała pod nosem.

------



3 komentarze:

  1. "Jej ciało nie było jej posłuszne" - Pierwsze jej należy usunąć, jest niepotrzebne.
    I zaraz... Ile Lucy ma w takim razie lat skoro w 2007 była niemowlęciem? Albo ja coś źle zrozumiałam, albo coś tu nie pasuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie w opowiadaniu jest rok 2023, Lucy ma 16 lat, a więc była niemowlęciem w 2007. Już usuwam to "jej".

      Usuń

Szablon wykonała Domi L